365 powodów dla których cię kocham pdf
Informacje o Pudełko 365 powodów Kocham Cię Mamo Mamy AG68 imię - 10685655466 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2022-05-05 - cena 39,95 zł
Kup teraz: 365 POWODÓW DLA KTÓRYCH KOCHAM SŁOIK WYZNANIA za 59,00 zł i odbierz w mieście Bydgoszcz. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów. Otwórz menu z kategoriami
Kup teraz: Prezent dla niego - 365 powody kochania za 48,00 zł i odbierz w mieście Jarocin. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów.
W wiadomości do zamówienia proszę o podanie informacji czy słoik ma być dla niej czy dla niego!!! przykładowe teksty z karteczek: 5. Kocham Cie, bo jesteś dla mnie wszystkim. 6. Kocham Cie, bo zawsze mogę ci ufać. 7. Kocham Cie, bo zawsze będziesz przy mnie. 14. Kocham Cie, bo zawsze mogę na ciebie liczyć. 15. Kocham Cie, bo mogę
Kup teraz: 365 POWODÓW DLA KTÓRYCH CIĘ KOCHAM+GRATIS za 49,00 zł i odbierz w mieście Tuczno. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów. Otwórz menu z kategoriami
nonton call it love sub indo bioskopkeren. jagoda54 Romanse / erotyki S-T-U-V-W-Z-Y Użytkownik jagoda54 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 239 osób, 176 z nich pobrało i opinie (0)Transkrypt ( 25 z dostępnych 365 stron) STRONA 4I W słoneczny czerwcowy ranek, kiedy nasz wiek liczył nie więcej niż lat dziesięć, przed okazałą żelazną bramę pensji dla dziewcząt z dobrych do mów, prowadzonej przez pannę Pinkerton, a położonej przy ulicy Mall w Chiswick, zajechała z szybkością czterech mil na godzinę ciężka kolasa familijna. Kolasę ciągnęły dwa tłuste konie w lśniącej uprzęży, na koźle zaś siedział tłusty stangret w peruce i trój graniastym kapeluszu. Gdy ekwipaż za trzymał się przed błyszczącym mosiężnym szyldzikiem panny Pinkerton, czarny lokaj, który drzemał obok stangreta, rozprostował kabłąkowate nogi, a kiedy pociągnął za dzwonek, co najmniej dwadzieścia głów ozdobiło wą skie okna starej, szacownej budowli z czerwonej cegły. Ba! Uważny obserwa tor mógłby zobaczyć nawet perkaty, czerwony nosek panny Jemimy Pinker ton sterczący nad doniczkami pelargonii w oknie prywatnego salonu pani przełożonej. - Kareta pani Sedley, proszę siostry - oznajmiła panna Jemima. - Sambo, czarny lokaj, zadzwonił właśnie, a stangret ma nową, pąsową kamizelkę. - Czy ukończyłaś, Jemimo, wszelkie przygotowania związane z wyjaz dem panny Sedley? - zapytała starsza panna Pinkerton, majestatyczna dama, owa Semiramida Hammersmith, zaprzyjaźniona z doktorem Johnsonem i ko respondentka samej pani Chapone. - Pokojowe, proszę siostry, wstały dziś o czwartej. Kufry panny Sedley już spakowane - odrzekła panna Jemima. - Zrobiłyśmy też wiązankę kwia tów... - Mówi się bukiet, Jemimo. To bardziej wykwintnie. - A więc, proszę siostry, bukiet prawie taki jak stóg siana. Do sepetu Amelii włożyłam dwie flaszeczki wody goździkowej dla pani Sedley, a tak że przepis na tę wodę. - Mam nadzieję, Jemimo, że nie zapomniałaś o rachunku panny Sedley. Aha! Oto kopia. Bardzo dobrze. Dziewięćdziesiąt trzy funty, cztery szylingi. 5 Chiswick Mall STRONA 5Bardzo dobrze. Bądź łaskawa zaadresować: Wielmożny Pan John Sedley. Zapieczętuj też mój liścik do jego małżonki. Dla panny Jemimy odręczny list jej siostry, panny Pinkerton, zasługiwał na szacunek nie mniejszy niż autograf monarchy. Jak wiadomo, sama pani przełożo na pisywała osobiście do rodziców wychowanek tylko w przypadkach, kiedy wy chowanki te opuszczały pensję albo wybierały się za mąż, i raz jeden, gdy biedna panna Birch zmarła na szkarlatynę. Panna Jemima była przekonana, że jeśli cokol wiek zdołałoby pocieszyć panią Birch po stracie córki, to chyba wymowne i po bożne arcydzieło, w którym panna Pinkerton donosiła o smutnym wydarzeniu. W danym przypadku „bilecik" panny Pinkerton brzmiał, jak następuje: Chiswick 15 czerwca 18.. r. Wielce Szanowna Pani! Po sześciu latach zwracam Jej Rodzicom Pannę Amelię Sedley jako młodą da mę godną zająć stosowne miejsce w wysokich i wykwintnych kolach towarzyskich, do których słusznie przynależy. Oczywiście nie potrzebuję zapewniać Wielce Sza nownej Pani, iż uważam to sobie za niewątpliwą przyjemność i prawdziwy za szczyt. Cnót charakterystycznych dla młodych Angielek z dobrych domów oraz wykształcenia odpowiadającego jej urodzeniu i pozycji na pewno nie braknie prze miłej Pannie Sedley, której pilność i posłuszeństwo zyskały serca wy chowawców, a wrodzony wdzięk i niezwykła łagodność usposobienia oczarowały wszystkie koleżanki - starsze i młodsze. Co do muzyki, tańca, ortografii oraz wszelakich haftów i robótek niewie ścich Panna Amelia spełniła najgorętsze pragnienia życzliwych jej osób. Geo grafia natomiast zostawia jeszcze wiele do życzenia, ponadto zaś pozwalam sobie zalecić na najbliższe trzy lata regularne stosowanie (przez cztery godzi ny dnia każdego) deski do prostowania pleców, bez której użycia nikt nie zdo ła opanować tej wdzięcznej godności ruchów i postawy, tak nieodzownej każ dej wykwintnej damie. Pobożność i zasady moralne Panny Sedley osiągnęły niewątpliwie poziom godny zakładu naukowego, który bywał zaszczycany wizytami Wielkiego Twórcy Słownika i znajdował się pod łaskawym patronatem Pani Chapone. Opuszczając moją szkołę, Panna Amelia Sedley uwozi ze sobą serca kole żanek oraz życzliwe względy przełożonej, która ma zaszczyt kreślić się uniżo ną sługą Wielce Szanownej Pani. Barbara Pinkerton PS. Pannie Sedley towarzyszy panna Sharp. Uprzejmie proszę, aby jej wi zyta na Russell Square nie przeciągnęła się ponad okres dziesięciodniowy, gdyż arystokratyczna rodzina, która zaangażowała pannę Sharp, życzy sobie rozpocząć korzystanie z jej usług w terminie możliwie najwcześniejszym. 6 STRONA 6Zakończywszy ową epistołę, panna Pinkerton napisała imię i nazwisko panny Sedley oraz swoje własne na karcie tytułowej Słownika Johnsona, którym to wybitnym dziełem obdarzała z reguły rozstające się z jej pensją wychowanki. Na okładce książki przylepiony był karton z kopią „Kilku słów do Młodej Damy opuszczającej pensję panny Pinkerton przy ulicy Mall w Chiswick - pióra nieodżałowanej pamięci Wielebnego Doktora Samuela Johnsona". Prawdę rzekłszy, panna Pinkerton miała ustawicznie na ustach nazwisko autora Słownika, jako że jedynej jego wizycie zawdzięczała repu tację i majątek. Otrzymawszy od starszej siostry rozkaz wydobycia Słownika ze schowka, panna Jemima przyniosła dwa egzemplarze, kiedy zaś majestatyczna dama opatrzyła autografem pierwszy, Jemima z niewyraźną i zalęknioną miną pod sunęła jej drugi. - Dla kogóż to, Jemimo? - zapytała panna Pinkerton tonem mrożącego chłodu. Potulna niewiasta odwróciła się plecami do panny Pinkerton i zadrżała, a gorący rumieniec oblał jej zwiędłą twarz i szyję. - Dla Becky Sharp, proszę siostry - bąknęła. - Dla Becky Sharp. Przecież i ona wyjeżdża. - Jemimo! - zawołała majestatycznie dama takim tonem, jak gdyby to imię wypisywała dużymi drukowanymi literami. - Jemimo! Czy postradałaś zmysły? Odłóż egzemplarz do schowka i na przyszłość nie pozwalaj sobie, proszę, na tego rodzaju wybryki. - Proszę siostry, to kosztuje tylko dwa szylingi i dziewięć pensów, a bied na Becky będzie okropnie zawiedziona, jak nic nie dostanie. - Proszę mi zaraz przysłać pannę Sedley - zakomenderowała przełożona, a jej siostra, nie odważywszy się powiedzieć już ni słowa, wyszła drobnym kroczkiem z salonu, bardzo zmartwiona i zdenerwowana. Cóż, panna Sedley była córką zamożnego londyńskiego kupca, a Becky Sharp bezpłatną praktykantką, a zatem (zdaniem panny Pinkerton) dość już dostała i stanowczo mogła się obejść bez zaszczytnego obdarowania Słowni kiem na pożegnanie. Na ogół biorąc, podobne listy właścicieli żeńskich i męskich zakładów naukowych zasługują na wiarę nie bardziej niż cmentarne epitafia. Zdarza się jednak niekiedy, iż osoba, co pożegnała nasz padół, miała zalety charak teru i chrześcijańskie cnoty uwiecznione nad jej kośćmi kamieniarskim dłu tem. Mógł to naprawdę być dobry ojciec, mąż czy syn lub dobra matka, żo na albo córka - i rodzina pogrążona w rzeczywiście nieutulonym żalu mogła szczerze opłakiwać nieboszczyka lub nieboszczkę. Podobnie w szkołach wy chowanek lub wychowanka może czasami zarobić rzetelnie na pochwały sza fowane tak hojnie przez bezinteresownych preceptorów. Otóż Amelia Sedley STRONA 7należała do panienek szczególnego pokroju, nie tylko bowiem zasługiwała w pełni na wyrazy uznania zamieszczone w liście przełożonej, lecz zdobiły ją ponadto liczne, pełne uroku cechy, których majestatyczna Minerwa nie potra fiła dostrzec ze względu na znaczne różnice wieku i pozycji. Otóż panna Sedley nie tylko śpiewała niczym skowronek albo pani Bil- lington, nie tylko tańczyła niczym Hillisberg albo Parisot, nie tylko haftowa ła przepięknie, a z ortografią radziła sobie nie gorzej niż sam Słownik. Miała także tkliwe, zacne, radosne, szlachetne serduszko i dzięki niemu zyskiwała miłość każdego, kto się do niej zbliżył - od samej surowej Minerwy do zahu kanej dziewki kredensowej czy jednookiej sprzedawczyni ciastek, której raz w tygodniu zezwalano je dostarczać młodym damom z renomowanej pensji. Pośród dwudziestu czterech tych młodych dam panna Sedley liczyła co naj mniej dwanaście najbliższych przyjaciółek od serca. Nawet zazdrosna panna Briggs nigdy się o niej uszczypliwie nie wyrażała. Wyniosła i kostyczna pan na Saltire (wnuczka lorda Dextera) przyznawała łaskawie, że Amelia ma pięk ną figurę. Panna Swartz pochodząca z St Kitt, bardzo bogata Mulatka o weł nistych włosach, tak rozszlochała się w dniu odjazdu przyjaciółki, że trzeba było wezwać doktora Flossa i solami trzeźwiącymi z lekka odurzyć biedacz kę. Spokojna godność cechowała oczywiście zachowanie panny Pinkerton, damy na eksponowanym stanowisku i obdarzonej wypróbowanymi cnotami, ale panna Jemima pochlipywała od czasu do czasu na myśl o rozstaniu z fa worytką i gdyby nie strach przed siostrą, dostałaby zapewne ataku histerycz nego, jak bogaczka z St Kitt, która płaciła podwójnie za naukę i pensjonat. Ale na tak zbytkowne objawy żalu mogą sobie pozwolić jedynie pensjonarki zasiadające przy stole pani przełożonej. Tymczasem biedna Jemima miała na głowie rachunki, pranie, wszelkie reperacje, desery, srebra stołowe, porcela nę i ustawiczne dozorowanie służby. Czy warto wszakże mówić o pannie Je- mimie? Czytelnik nie usłyszy o niej zapewne do dnia Sądu Ostatecznego i kiedy zostawi ją za ażurową żelazną bramą pensji przy ulicy Mall, ona i jej złowroga siostra nigdy już nie przekroczą granic szczupłego światka naszej opowieści. Ponieważ jednak z Amelią będziemy mieć do czynienia długo i często, wypada wspomnieć w zaraniu znajomości, że jest to przemiła i urocza osóbka. Wiadomość, iż czeka nas ustawiczne towarzystwo istoty niewinnej i poczci wej, może niewątpliwie dodać otuchy zarówno w życiu, jak i przy czytaniu po wieści, gdyż życie i literatura (zwłaszcza ta ostatnia) obfitują na ogół w czar ne charaktery najpodlejszego gatunku. Amelia Sedley nie będzie heroiną romansu, nie ma więc potrzeby opisywać jej wdzięków. Obawiam się nawet, że jej nosek jest zbyt krótki, a policzki o wiele za czerstwe i pucołowate - zwłaszcza dla heroiny romansu. Atoli jej przyjemna twarz promieniuje zdro wą cerą, świeże usta ujmującym uśmiechem, a piękne oczy radością i niezłoś- 8 STRONA 8liwym humorem, jeżeli oczywiście nie przepełniają ich łzy, co, niestety, zda rza się nader często. Bo niemądra panienka ma zwyczaj płakać nad zdechłym kanarkiem albo nad myszką pochwyconą przez zwinnego kota, albo nad smut nym zakończeniem najgłupszej nawet powieści. A jeśliby się znalazł ktoś dość bezwzględny, by odezwać się do niej szorstko... no to miałby się z pyszna! Nawet panna Pinkerton - dama wymagająca i podobna antycznym boginiom - przestała łajać Amelię. Spróbowała to zrobić raz jeden i chociaż na wrażli wości uczuć znała się nie lepiej niż na algebrze, nakazała nauczycielkom i me trom, by pannę Sedley traktowali szczególnie wyrozumiale, ponieważ wszel ka surowość rani boleśnie tę delikatną młodą damę. Jako się rzekło, Amelia miała zwyczaj albo śmiać się, albo płakać, kiedy więc wreszcie nadszedł dzień odjazdu, stanęła wobec trudnego wyboru. Cie szyła się serdecznie, iż wraca do domu, zarazem jednak cierpiała dotkliwie z racji rozstania z pensją. Od trzech dni mała Laura Martin, sierota, dreptała za nią nieustannie niby wierny piesek. Amelia musiała ofiarować i przyjąć przynajmniej czternaście prezentów, złożyć przynajmniej czternaście uroczy stych przyrzeczeń, że będzie pisywać co tydzień. - Listy do mnie możesz przesyłać pod adresem mojego dziadunia, hra biego Dextera - powiedziała panna Saltire (nawiasem mówiąc, młoda dama aż nazbyt skromnie ubrana). - Nie martw się, ile wydam na porto! Wszystko jedno! Droga, najdroższa! Pisuj codziennie! - wołała raz po raz wełnistogłowa panna Swartz, osóbka popędliwa, lecz uczuciowa i hojna. Mała Laura Martin, sierota, która zaczynała właśnie uczyć się pisania rondem, ujęła rękę starszej koleżanki i nieśmiało spoglądając jej w oczy, szepnęła: - Amelio, czy pozwolisz, że w listach będę cię nazywać mateczką? Jestem przekonany, że Jones, który otworzy tę książkę w swoim klubie, uzna wyżej przytoczone szczegóły za idiotyczne, trywialne, dziecięco naiw ne i okrutnie sentymentalne. Widzę nawet, jak ów Jones (nieco zaczerwie niony po zjedzeniu łopatki baraniej i wypiciu pół butelki wina) wydobywa ołówek, podkreśla wyrazy „idiotyczne, trywialne", następnie zaś dodaje ja ko własne zdanie: „całkiem słusznie". Cóż, Jones - osobnik wyższy, o nie przeciętnym umyśle - uznaje w życiu i powieści tylko to, co wielkie i boha terskie. Niechaj więc lepiej z góry otrzyma przestrogę i zainteresowanie zwróci w inną stronę. Ale do rzeczy! Kwiaty, upominki, kufry i pudła na kapelusze panny Sedley znalazły się we wnętrzu i na dachu kolasy, a ich śladem powędrowała bardzo mała i bardzo stara walizka z wołowej skóry opatrzona starannie przymocowa nym biletem wizytowym panny Sharp. Sambo z ironicznym uśmiechem podał ów bagaż stangretowi, stangret zaś z odpowiednio drwiącą miną ulokował go 9 STRONA 9w stosownym miejscu. Nadeszła chwila rozstania, którego gorycz znacznie złagodziła podniosła oracja wygłoszona do wychowanki przez pannę Pinker ton. Przemówienie to nie natchnęło wprawdzie Amelii duchem filozoficznego spokoju, było jednak nieporównanie nudne, napuszone i rozwlekłe, a że uczen nica nie otrząsnęła się jeszcze ze strachu przed majestatyczną damą, nie waży ła się w jej obecności dać upustu czysto osobistym wzruszeniom. Podobnie jak przy uroczystych okazjach odwiedzin rodzicielskich, podano w salonie butel kę wina i kruche ciasteczka, a po tym skromnym poczęstunku panna Sedley mogła swobodnie odjechać. - Idź na górę, Becky. Pożegnaj pannę Pinkerton - doradziła poczciwa Je mima młodej osóbce, która nie zwracając niczyjej uwagi, schodziła po scho dach z małą torbą podróżną w ręku. - Trzeba będzie - odparła zagadnięta ze spokojem, który wydawał się dziwnym nawet dla siostry samej pani przełożonej. Kiedy panna Jemima zastukała do drzwi i otrzymała pozwolenie wejścia, Becky wkroczyła do salonu pewnym krokiem i wyrzekła po francusku głośno i z nienagannym akcentem: - Mademoiselle, je viens vous faire mes adieux*. Panna Pinkerton nie rozumiała po francusku, rządziła jedynie tymi, którzy znali ów język. Przygryzła więc wargi, zadarła dumnie w górę rzymski nos i dostojną głowę przystrojoną nader okazałym turbanem i odpowiedziała: - Panno Sharp, życzę powodzenia. Z tymi słowy machnęła ręką, aby przy okazji zwykłego gestu pożegnania dać Becky sposobność uściśnięcia jednego ze swoich palców, specjalnie w tym celu wysuniętego. Ale panna Sharp nie skorzystała ze sposobności, lecz skrzyżowała ramiona na piersi i z lodowatym uśmiechem złożyła ukłon, który Semiramida z Hammersmith pokwitowała dostojnym a gniewnym ru chem turbana. Oczywiście było to podjazdowe starcie między damą młodą i starą, w którym ta ostatnia doznała porażki. - Niechaj cię Bóg ma w swojej pieczy, drogie dziecię - rzekła, ściskając Amelię i nad jej ramieniem mierząc zabójczym spojrzeniem pannę Sharp. - Chodź ze mną, Becky - szepnęła panna Jemima i spiesznie wyprowa dziła z salonu młodą osobę, za którą drzwi salonu zamknęły się raz na za wsze. Potem nastąpiło burzliwe pożegnanie w sieni i przed domem. Brała w nim udział cała służba i wszystkie najlepsze przyjaciółki, i wszystkie inne młode damy, i nawet przybyły w danym momencie metr tańca. Uścisków, pocałun ków, okrzyków, wybuchów płaczu i histerycznego wycia dobywającego się z pokoju panny Swartz (pensjonarki zasiadającej u stołu pani przełożonej) * Przyszłam się z panią pożegnać (fr.). 10 STRONA 10nie zdoła opisać żadne pióro i żadne tkliwe serce nie potrafi znieść spokojnie. Ale zawierucha minęła wreszcie i nastąpiło ostateczne rozstanie - to znaczy Amelia Sedley rozstała się z przyjaciółkami. Panna Sharp od kilku minut sie działa już skromnie w kolasie i z racji jej odjazdu nikt nie zalewał się łzami. Sambo - właściciel pary kabłąkowatych nóg - zatrzasnął już drzwiczki pojazdu za płaczącą jaśnie panienką i zwinnie wspiął się na kozioł, gdy pan na Jemima z paczką w ręku podbiegła żywo do otwartej bramy. - Stój, stój! - zawołała i zatrzymawszy się koło kolasy, dodała ciszej: - Droga Amelio, oto parę kanapek. Możesz być głodna w podróży. A dla cie bie, Becky... panno Sharp... książka, którą moja siostra... albo raczej ja... Wiesz już, to Słownik Johnsona. Nie możesz przecież odjechać bez upomin ku. No, do widzenia... Zegnaj. Jazda, stangrecie! Niech was obie Bóg błogo sławi! Zacna niewiasta, drżąc ze wzruszenia, uciekła do ogrodu. Lecz co się sta ło? W chwili gdy konie ruszały, panna Sharp wychyliła bladą twarz z okna kolasy i rzuciła, naprawdę rzuciła książkę w kierunku bramy! Panna Jemima omal nie zemdlała z przerażenia. - Jak żyję, nie widziałam... - wyjąkała. - Co za niebywała... - wzburze nie nie pozwoliło jej dokończyć ani jednego, ani drugiego z rozpoczętych zdań. Kolasa odjeżdża szparko. Z trzaskiem zamyka się żelazna brama. Dzwo nek wzywa na lekcję tańca. Świat staje otworem przed dwoma panienkami, my zaś żegnamy na dobre Chiswick. STRONA 11II W którym panna Sharp i panna Sedley sposobią się do batalii Kiedy panna Sharp spełniała opisany w poprzednim rozdziale czyn boha terski i rzuciwszy Słownik na brukowaną ścieżkę, patrzyła, jak padał u stóp zdumionej panny Jemimy, z jej twarzy zniknął wyraz zaciętej nienawiści, po jawił się natomiast prawie równie nieprzyjemny uśmiech. Młoda dama cofnę ła się w głąb kolasy, zasiadła wygodnie i wielce widać kontenta z siebie rzekła: - Słownik załatwiony. No i, chwała Bogu, wydostałam się z Chiswick. Amelia była niemal równie zgorszona jak siostra pani przełożonej, należy jednak pamiętać, że szkołę opuściła zaledwie przed minutą, a zbyt to krótki okres, by zatrzeć sześcioletnie wrażenia. Ba! U niektórych osób strach poczę ty w młodości trwa do końca życia. Na przykład mój znajomy - pan liczący so bie lat sześćdziesiąt osiem - powiedział mi pewnego ranka przy śniadaniu: „Śniło mi się, że brałem w skórę od doktora Raine'a". Twarz miał przy tym wzburzoną, gdyż w ciągu tej nocy wyobraźnia cofnęła go o pięćdziesiąt pięć lat. W głębi serca bał się doktora Raine'a i jego rózgi tak samo, gdy miał lat sześć dziesiąt osiem, jak niegdyś jako trzynastoletni urwis. Gdyby nawet w wieku lat sześćdziesięciu ośmiu ujrzał swojego wychowawcę w całej okazałości i uzbrojonego w wielką rózgę, gdyby usłyszał sakramentalne: „Spuść spodnie, chłopcze!", wówczas... Zresztą, mniejsza o to! Tak czy inaczej, panna Sedley była wstrząśnięta rażącym objawem niesubordynacji. - Jak mogłaś, Rebecco? - odezwała się po długiej pauzie. - Myślisz, że panna Pinkerton wyłoni się ze swej jaskini, zawróci mnie i każe pójść do kozy? - roześmiała się panna Sharp. - Nie... Ale... - Nie cierpię tego domu - ciągnęła zbuntowana panna, ulegając coraz gwałtowniejszej złości. - Mam nadzieję, że nie zobaczę go póki życia. Niech- 12 STRONA 12by się zapadł na dno Tamizy! A gdyby panna Pinkerton też się tam dostała, nie zrobiłabym nic, absolutnie nic, aby ją wyciągnąć. Możesz być pewna! Ach, cóż by to była za frajda patrzeć, jak się ta jędza pławi ze swoim turba nem, trenem i wszystkim! Cha, cha, cha! Jej nos sterczałby nad wodą niczym dziób łódki! - Daj spokój! - obruszyła się panna Sedley. - Dlaczego? Czy twój czarny fagas narobi plotek? - wybuchnęła śmie chem zirytowana młoda dama. - Wolna droga! Niech wróci. Niech powie pan nie Pinkerton, że nienawidzę jej z całej duszy. Chciałabym, żeby wrócił. Chciałabym znaleźć okazję, żeby dowieść swojej nienawiści. Rozumiesz? Przez dwa lata spotykały mnie same zniewagi i obelgi. Byłam traktowana go rzej niż ostatnia pomywaczka kuchenna. Nigdy nie miałam przyjaciółek i od nikogo, prócz ciebie, Amelio, nie słyszałam dobrego słowa. Musiałam opieko wać się smarkatymi z niższych klas i ze starszymi panienkami gadać po fran cusku, aż zbrzydł mi wreszcie język macierzysty. Jedną miałam satysfakcję: rozmówki francuskie z panną Pinkerton! To była kapitalna zabawa. Jędza nie rozumie ni słowa, a jest zbyt dumna, by się do tego przyznać. Myślę, że to je den z powodów, dla których chętnie się mnie pozbyła. Hura! Dziękuję Bogu za swoją ojczyznę. Vive la France! Vive l'Empereur! Vive Bonaparte! - Ach, Rebecco! Wstyd! Doprawdy wstyd! - zawołała panna Sedley, gdyż jej przyjaciółka wyrzekła potworne bluźnierstwo. W owe lata w Anglii okrzyk: „Niech żyje Bonaparte!" był chyba gorszy niż: „Niech żyje Lucy- per!" - Jak możesz, jak śmiesz wyrażać tak grzeszne, mściwe myśli? - Cóż, zemsta może być grzeszna, ale w gruncie rzeczy jest zupełnie na turalna. Daleko mi do anioła! Ostatnie zdanie panny Sharp zawierało bezsprzecznie znaczną dozę praw dy. Młodej damie daleko było do anioła. W ciągu przytoczonej rozmowy dwukrotnie dziękowała Bogu, lecz po raz pierwszy z racji uwolnienia się od niemiłej sobie osoby, a po raz wtóry dlatego, że miała możność poniżenia czy zawstydzenia nieprzyjaciółki. Oba te motywy nie stanowią wyrazu chrze ścijańskich uczuć i są raczej sprzeczne z obyczajami niewiast o miłym i ła godnym charakterze. Tak! Becky Sharp nie była łagodna ani miła. Młoda mi- zantropka zwykła twierdzić, że świat źle się z nią obszedł, a nie ulega wątpliwości, że ludzie surowo przez cały świat traktowani na los taki w peł ni zasługują. Świat to zwierciadło ukazujące każdemu odbicie jego własnej twarzy. Zrób nadąsaną minę, a świat odpowie ci posępnym, nieżyczliwym wzrokiem. Śmiej się do niego i z nim razem, a okaże się przyjemnym, weso łym kompanem. Młodzież ma wolną wolę i swobodny wybór! Jeżeli nawet świat traktował po macoszemu pannę Sharp, to i panna Sharp nie przysłuży ła się nigdy i nikomu żadnym dobrym uczynkiem, nie mogła więc wymagać, by wszystkie młode damy pobierające nauki w Chiswick były równie delikat- 13 STRONA 13ne i subtelne jak nasza bohaterka, by miały anielski charakter Amelii i na jej wzór starały się uśmiechem i dobrym słowem łagodzić niechęć Rebeki Sharp wobec rodzaju ludzkiego. Dla tych właśnie powodów i dla takich przymiotów charakteru wybraliśmy pannę Sedley na bohaterkę powieści, gdyż w odmien nym przypadku nic nie mogłoby nam przeszkodzić w postawieniu na jej miej scu panny Swartz albo Crump, albo Hopkins. Ojciec Rebeki był malarzem i w swoim czasie nauczycielem rysunków w szkole panny Pinkerton. Człowiek inteligentny i przyjemny kompan, żywił niechęć do gruntownych studiów i obok skłonności do popadania w długi miał wybitne zamiłowanie do knajpy. Po pijanemu bijał żonę i córkę, a na stępnego dnia rano cierpiał na migrenę, urągał więc ludzkości, zapoznającej jego geniusz, oraz z wrodzoną inteligencją i często z zupełną słusznością lżył tych durni, kolegów po pędzlu. Na utrzymanie zarabiał z niesłychanym tru dem, że zaś w kawalerskich czasach winien był pieniądze wszystkim w pro mieniu mili od Soho (gdzie zamieszkiwał), przyszło mu na myśl, iż polepszy swoją sytuację, żeniąc się z młodą Francuzką, która pracowała jako operowa statystka. Panna Rebecca Sharp nie mówiła nigdy o skromnym zawodzie swojej rodzicielki, lecz twierdziła, że ród Entrechat zajmował poczesne miej sce wśród gaskońskiej szlachty, i była bardzo dumna z takiego pochodzenia. I - rzecz szczególna - im bardziej młoda dama posuwała się w latach, tym więcej jej przodkowie po kądzieli zyskiwali majątku i splendorów. Statystka operowa zdobyła gdzieś jakie takie wykształcenie, toteż jej córka mówiła po francusku biegle, z czysto paryskim akcentem i dzięki tej rzadkiej w owe lata umiejętności znalazła miejsce u wymagającej panny Pinkerton. Matkę pochowała wcześnie, a ojciec, utraciwszy wszelką nadzieję na odzyskanie zdrowia, po trzecim ataku delirium tremens napisał do panny Pinkerton męski i patetyczny list i opiece jej polecił osierocone dziecię. Dokonawszy tego dzieła, wyzionął du cha i po kłótni dwóch komorników nad zwłokami został złożony do grobu. Panna Sharp liczyła siedemnaście lat, kiedy przybyła do Chiswick jako uboga pensjonarka. Jak nam już wiadomo, obowiązkiem jej była konwersacja francuska, w zamian za co korzystała z mieszkania i wyżywienia, otrzymywa ła kilka gwinei rocznie oraz miała prawo zbierać okruchy wiedzy szafowane przez profesorów wykładających w szkole panny Pinkerton. Rebecca była drobna, szczupła, blada, jasnowłosa i oczy miała zazwyczaj skromnie spuszczone. Kiedy jednak uniosła je i otworzyła szeroko, były bar dzo duże, dziwne i niepokojące - tak niepokojące, że spojrzenia ich, wystrze liwane przez całą długość kościoła w Chiswick (od ławki szkolnej do pulpi tu kaznodziei), przeszyły na wskroś serce przybyłego prosto z Oksfordu wielebnego Crispa, wikarego przy proboszczu Chiswick, wielebnym Flower- dew. Ów młody człowiek, przedstawiony w swoim czasie przez mamusię pannie Pinkerton, bywał niekiedy na herbatce w szkole przy ulicy Mall, kie- 14 STRONA 14dy więc zakochał się w pannie Sharp, prawie się jej oświadczył w nieśmiałym liściku, który miał być doręczony przez jednooką handlarkę słodyczy, na nie szczęście jednak został przejęty. Pani Crisp wezwana nagląco z Buxton wy wiozła z Chiswick najdroższego chłopca, lecz serce panny Pinkerton trzepo tało niespokojnie na samą myśl, iż choćby takiej miary uwodziciel trafił do jej gołębnika. Cnotliwa panna przepędziłaby niebezpieczną pupilkę, gdyby nie czuła się wobec niej zobowiązana, ale nie mogła uwierzyć solennym zapew nieniom, że panna Sharp nie zamieniła słowa z wikarym, nie licząc dwóch okazji, gdy ten ostatni składał wizyty pannie Pinkerton. W porównaniu z niejedną wysoką i tęgą pensjonarką z zakładu naukowe go panny Pinkerton, Rebecca Sharp wyglądała jak małe dziecko. Posiadała jednak żałosną mądrość nędzy. Wielu komorników potrafiła przegnać chytrze i odpędzić od drzwi swojego ojca. Wielu kupców potrafiła wprowadzić w do bry humor, ugłaskać i skłonić do udzielenia kredytu wystarczającego na jeden więcej posiłek. Często siadywała u boku ojca (który pysznił się inteligencją i dowcipem córki) i słuchała rozmów jego rozpasanych przyjaciół - rozmów bardzo nieodpowiednich dla panieńskiego ucha. Ale Becky nigdy nie była panienką. Sama zwykła mawiać, że w dziewiątym roku życia czuła się dojrza łą kobietą. Ach, czemuż panna Pinkerton wpuściła do swojej klatki tak nie bezpiecznego ptaszka? Zagadkę tę nietrudno wyjaśnić. Panna Pinkerton była przekonana, że ma do czynienia z najskromniejszą pod słońcem dziewczyną, gdyż Rebecca potrafiła wybornie grać rolę naiwnej, kiedy ojciec przyprowadzał ją do szkoły w Chi swick. Wystarczy powiedzieć, że na rok przed jej przyjęciem do zakładu, kiedy panna Sharp liczyła szesnaście lat, pani przełożona uroczyście i z krótką mów ką okolicznościową podarowała jej lalkę - nawiasem mówiąc, skonfiskowaną pannie Swindle, która niańczyła faworytkę podczas lekcji! Ojciec i córka pęka li ze śmiechu, wracając pieszo z przyjęcia wydanego w szkole z okazji rozdawa nia nagród, a uświetnionego obecnością wszystkich profesorów. Jakże wścieka łaby się panna Pinkerton, gdyby mogła zobaczyć własną karykaturę uczynioną później z lalki przez tę małą komediantkę Becky! Młoda osóbka chętnie prowa dziła dialogi ze swoim dziełem, czym wielce bawiła mieszkańców Newman Street, Gerard Street i innych uliczek w dzielnicy malarzy. Młodzi artyści, przy chodząc na dżin z wodą do siedziby swojego starszego kolegi - jowialnego i dowcipnego lenia, pana Sharpa - zwykli pytać Rebeccę, czy panna Pinkerton jest w domu. Biedacy znali tę damę nie gorzej niż pana Lawrence'a* lub Benja mina Westa**, prezesa Akademii Królewskiej. * Thomas L a w r e n c e (1769-1830) - słynny portrecista angielski. ** Benjamin W e s t (1738-1820) - angielski malarz historyczny pochodzenia amerykań skiego. Jeden z założycieli Akademii Królewskiej i od 1792 r. jej prezes. 15 STRONA 15Pewnego razu Becky miała zaszczyt spędzić kilka dni w Chiswick i z tej wizyty przywiozła drugą lalkę, którą nazwała Jemimą i na swój sposób upodob niła do siostry pani przełożonej. Wprawdzie zacna niewiasta przyrządzała ga laretki owocowe i piekła ciastka, które dawała pannie Sharp w ilościach wystar czających dla trójki łakomych dzieci, a na pożegnanie wręczyła jej aż siedem szylingów, lecz swawolna dziewczyna miała więcej poczucia komizmu niż wdzięczności i pannę Jemimę parodiowała równie bezlitośnie jak jej siostrę. Potem przyszła katastrofa. Becky została sprowadzona do Chiswick i szkoła stała się jej domem. Dławiła ją bezduszna rutyna tego zakładu, nie znośnie dręczyły modlitwy, posiłki, lekcje, spacery odbywane zgodnie z usta lonym raz na zawsze rytuałem. Biedna dziewczyna tęskniła tak bardzo do swobody i nędzy obskurnej pracowni w Soho, że wszyscy, nie wyłączając jej samej, uwierzyli, iż pożera ją rozpacz po stracie ojca. Zajmowała małą iz debkę na poddaszu i służące słyszały nieraz w nocy, że chodzi tam z kąta w kąt i szlocha. Ale Becky płakała ze złości, nie z żalu. Prawdę mówiąc, nie była obłudna, póki samotność nie nauczyła jej sztuki udawania. Nigdy do tychczas nie przebywała w towarzystwie kobiet, a jej ojciec, choć nicpoń, był człowiekiem utalentowanym i rozmowy z nim były tysiąc razy ciekawsze niż paplanina tego rodzaju osób płci żeńskiej, z jakimi panna Sharp zetknęła się ostatnio. Nudziła ją zarówno pompatyczna próżność pani przełożonej czy idiotyczna pogoda ducha jej siostry, jak lodowata poprawność guwernantek albo głupie plotki i świństewka starszych pensjonarek. Biedaczka nie posia dała tkliwego, macierzyńskiego serca, nie mógł więc ułagodzić jej i pojednać z życiem szczebiot najmłodszych pensjonarek, tak często powierzanych jej opiece. W szkole spędziła dwa lata, lecz ani jedna z małych dziewczynek nie zmartwiła się w dniu jej odjazdu. Dopiero pod koniec pobytu w Chiswick Becky przywiązała się do dobrej, obdarzonej gołębim sercem Amelii Sedley. Któż jednak potrafiłby nie przywiązać się do Amelii? Szczęście czy też przywileje będące udziałem panienek z jej otoczenia sprawiały Rebece nieznośne męki zazdrości. - Ale ta się nadyma i zadziera nosa! Dlaczego? Bo ma dziadka hrabie go! - mawiała o jednej z pensjonarek. „Wszystkie głupie gęsi płaszczą się i umizgają do tej Kreolki albo raczej do jej stu tysięcy funtów! Ja jestem tysiąc razy mądrzejsza i bardziej ujmująca mimo wszystkich jej bogactw. Jestem równie dobrze wychowana jak wnuczka hrabiego mimo całego jej arystokra tycznego pochodzenia. A przecież ludzie mijają mnie tutaj, jak gdybym była powietrzem. Dawniej, u ojca, inaczej to wyglądało. Niejeden mężczyzna rezy gnował chętnie z balu lub wesołej zabawy po to, by ze mną spędzić wieczór". Tak czy inaczej, Rebecca postanowiła wyzwolić się z więzienia i snując po raz pierwszy świadome plany na przyszłość, zaczęła samodzielnie zmie rzać do celu. 16 STRONA 16Pilnie korzystała z nadarzającej się okazji nabywania wiedzy, a że była muzykalna i biegle mówiła po francusku, szybko przebrnęła skromny zakres nauk potrzebny, ówczesnym zdaniem, damom z towarzystwa. Grę na fortepia nie ćwiczyła wytrwale i pewnego dnia, gdy pensjonarki udały się na prze chadzkę, ona zaś została w domu, Minerwa podsłuchała jej nader poprawne wykonanie jakiegoś utworu i pomyślała rozsądnie, że mogłaby oszczędzić wy datku na nauczycielkę muzyki dla młodszych wychowanek. Wobec tego oznajmiła pannie Sharp, iż w przyszłości ona będzie udzielać lekcji małym dziewczynkom. Ku nieopisanemu zdumieniu dostojnej pani przełożonej śmia ła dziewczyna odmówiła. - Jestem tu po to, żeby rozmawiać z dziećmi po francusku, nie by uczyć muzyki - wybuchnęła gwałtownie. - Na mnie nie zaoszczędzi pani pieniędzy. Proszę mi płacić, a będę dawać lekcje. Minerwa musiała ustąpić i oczywiście znienawidziła Becky od tej pory. - Od trzydziestu pięciu lat - odrzekła nie bez znacznej dozy słuszności - nie spotkałam nikogo, kto ważyłby się kwestionować mój autorytet w moim domu. Na własnym łonie wyhodowałam żmiję. - Żmiję! Dobre sobie! - zawołała Becky, a starsza dama zdziwiła się tak bardzo, że omal nie zemdlała. - Przyjęła mnie pani tylko dlatego, że mogłam się przydać. Między nami nie ma mowy o wdzięczności. Nie cierpię tego do mu. Pragnę się stąd wydostać. Nie będę robić nic, co nie należy do moich obowiązków. Daremnie majestatyczna dama pytała Becky, czy zdaje sobie sprawę, iż rozmawia z panną Pinkerton. Krnąbrna dziewczyna roześmiała się jej w nos tak bezczelnie i drwiąco, że pani przełożonej groził atak histeryczny. - Może mi pani dać jakąś okrągłą sumkę i raz na zawsze odczepić się ode mnie - powiedziała Becky. - Albo jeżeli pani woli, proszę mi znaleźć dobre miejsce guwernantki w arystokratycznym domu. To nic trudnego, jeśli tylko pani zechce. Do takiego rozwiązania panna Sharp powracała wytrwale we wszystkich późniejszych sporach. - Niech mi pani znajdzie posadę - mówiła. - Nienawidzimy się wzajem nie, a ja gotowa jestem odejść w każdej chwili. Szacowna panna Pinkerton miała rzymski nos, turban, wzrost grenadiera i od dawna przywykła do nieograniczonej władzy udzielnej księżnej. Ale cha rakterem i siłą woli nie dorównywała swojej wychowance i prowadząc wal kę, daremnie próbowała przejąć ją grozą i poskromić. Pewnego razu zaczęła strofować ją publicznie, lecz Rebecca zastosowała wówczas wspomnianą już metodę odpowiadania po francusku, czym z kretesem pognębiła starszą damę. Dla utrzymania powagi we własnej szkole należało pozbyć się rebelianta, po twora, węża, zarzewia buntu, ponieważ zaś Minerwa usłyszała właśnie, że 17 STRONA 17niejaki sir Pitt Crawley szuka guwernantki, bez skrupułów zarekomendowa ła pannę Sharp, choć ta ostatnia była zarzewiem buntu i wężem. Bez wątpienia - rozumowała - nie mogę jej zarzucić nic, z wyjątkiem po stępowania wobec mojej osoby. Muszę też przyznać, że jej wykształcenie i uzdolnienia kwalifikują ją wysoko, bardzo wysoko. Tak! Panna Sharp ma głowę nie od parady i przynajmniej pod tym względem zrobi dobrą renomę systemowi naukowemu stosowanemu w moim zakładzie. W taki sposób pani przełożona pogodziła rekomendację z własnym su mieniem, umowa z Becky została rozwiązana i młoda osóbka odzyskała wy marzoną wolność dzięki batalii, która trwała kilka miesięcy, chociaż została tutaj opisana w niewielu zdaniach. W tym czasie panna Sedley kończyła sie demnasty rok życia i miała opuścić szkołę, że zaś przyjaźniła się z Becky (Pod tym jednym względem - myślała Minerwa - wychowawczyni może być niezadowolona z postępowania poczciwej Amelii), uprosiła przyjaciółkę, by przed objęciem stanowiska guwernantki w arystokratycznej rodzinie spędzi ła tydzień w jej domu. Dzięki takiemu zbiegowi okoliczności panienki jednocześnie wchodziły w świat. Dla Amelii był to świat nowy, olśniewający, spowity we wszystkie wdzięki świeżości. Dla Rebeki krył, być może, mniej zagadek, jeżeli bowiem wyznać całą prawdę o sprawie z wielebnym Crispem, wypada wspomnieć, że handlarka słodyczy szepnęła komuś, a ten ktoś powtórzył komuś innemu, iż nie wszystko, co się tyczy panny Sharp i wielebnego Crispa, przeniknęło do publicznej wiadomości, gdyż jego list nie stanowił początku, lecz ciąg dalszy i byt odpowiedzią. Ale któż rozezna całą prawdę w takich sprawach? Tak czy inaczej, Rebecca nie wchodziła może w świat po raz pierwszy, lecz w każdym razie wchodziła weń od nowa. Zanim panienki przejechały rogatkę kensingtońską, panna Sedley nie za pomniała wprawdzie o przyjaciółkach, lecz zdążyła już osuszyć oczy, a jakiś młody oficer gwardii, który mijając konno karetę, wypatrzył w niej panienkę i powiedział głośno: „Piekielnie ładna dziewuszka!", wywołał gorący rumie niec na lica Amelii i sprawił jej wiele przyjemności. Po drodze na Russell Square przyjaciółki wiele mówiły o dworze królewskim. Zastanawiały się, czy debiutantki noszą podczas prezentacji krynoliny i pudrowane peruki i czy ten zaszczyt spotka Amelię, która wiedziała już, oczywiście, że wystąpi na ba lu wydanym przez lorda majora. Kiedy wreszcie kareta stanęła przed jej domem rodzinnym, panna Sedley wsparła się na ramieniu Sambo i z ekwipażu wyskoczyła tak radosna i roze śmiana, że w całym Londynie trudno by było znaleźć ładniejszą i weselszą dziewczynę. Takiego przynajmniej zdania był czarny lokaj i stangret, a także ojciec i matka oraz cała służba, która zgromadziła się w hallu, aby ukłonem, miłym słowem i uśmiechem witać młodą panią. 18 STRONA 18Oczywiście, Amelia oprowadziła zaraz przyjaciółkę po całym domu i poka zała jej zawartość wszystkich swoich szaf i szuflad, a także wszystkie swoje książki, stroje i broszki, i naszyjniki, i koronki, i drobiazgi, i naturalnie forte pian. Przy sposobności zmusiła Rebeccę do przyjęcia naszyjnika z białych krwawników, pierścionka z turkusem oraz prześlicznej sukienki z tiulu w deli katny rzucik, zbyt ciasnej wprawdzie dla właścicielki, lecz doskonale leżącej na jej przyjaciółce. Ponadto zadecydowała, iż poprosi matkę o pozwolenie ofiaro wania Becky białego kaszmirowego szala. Przecież bez tego szala mogła się do skonale obejść, bo brat Joseph przywiózł jej ostatnio z Indii aż dwa nowe! Kiedy Rebecca zobaczyła owe dwa wspaniałe kaszmirskie szale, przy wiezione dla siostry przez Josepha Sedleya, powiedziała zupełnie szczerze, iż „to musi być cudownie mieć brata". Dzięki temu łatwo zyskała współczucie obdarzonej tkliwym sercem Amelii, przypominając dyskretnie, że jest sama na świecie - sierota bez krewnych ni przyjaciół. - Ty nie jesteś przecież sama, Rebecco - powiedziała Amelia. - Widzisz, ja zawsze będę twoją przyjaciółką i będę cię kochała jak siostrę. Nie wątpisz chyba? - Tak... Naturalnie. Ale to zupełnie coś innego mieć takich jak ty rodzi ców, dobrych, tkliwych, serdecznych, którzy dają ci wszystko, o co poprosisz, a przede wszystkim swoją miłość, skarb najcenniejszy. Mój biedny papa nie mógł mi dać niczego i nigdy nie miałam więcej niż dwie sukienki. A na do datek mieć brata, drogiego brata! Ach, jak go musisz kochać, Amelio! Panna Sedley wybuchnęła śmiechem. - Co? - zdziwiła się Rebecca. - Nie kochasz brata?! Ty, tak skora do mi łości do wszystkich i wszystkiego? - Tak... Oczywiście... Kocham go, ale... - Ale co? - Ale Joseph mało, zdaje się, dba o to, czy go kocham, czy nie kocham. Jak wrócił do kraju po dziesięciu latach, ledwo mi podał dwa palce. Jest bar dzo miły i dobry, ale prawie się do mnie nie odzywa i o swoją fajkę dba chy ba znacznie bardziej niż... - urwała, gdyż nie chciała mówić źle o własnym bracie. - Był dla mnie bardzo dobry, jak byłam mała - dorzuciła żywo. - Wi dzisz, miałam pięć lat, kiedy wyjechał. - Musi być bogaczem - podjęła panna Sharp. - Słyszałam, że wszyscy in dyjscy nababowie są niesłychanie bogaci. - Jak mi się zdaje, Joseph ma znaczne dochody. - A twoja bratowa? Czy to przyjemna, ładna pani? - Cha, cha, cha! - roześmiała się znowu Amelia. - Przecież Joseph jest kawalerem! Być może, Amelia mówiła już o tym, lecz Becky zupełnie zapomniała i by ła raczej przekonana, że brat Amelii ma żonę, a Amelia sporą gromadkę bra- 19 STRONA 19tanków i bratanic. Jaka szkoda, że pan Sedley jest kawalerem! Rebecca sądzi ła, iż od przyjaciółki słyszała coś przeciwnego. Ona tak przecież uwielbia ma łe dzieci! - Czyżby? Zdawało mi się, że w Chiswick miałaś ich zupełnie dosyć - po wiedziała panna Sedley, zdziwiona nieoczekiwaną tkliwością przyjaciółki. Prawdę rzekłszy, w niedalekiej przyszłości panna Sharp nigdy nie wypo wiedziałaby zdania, którego nieszczerość tak wyraźnie rzuca się w oczy. Na leży jednak pamiętać, że biedna naiwna dziewczyna miała dopiero dziewięt naście lat i kunsztu udawania musiała się uczyć własnym kosztem. Sens przytoczonej ostatnio wymiany zdań kształtował się w sercu owej młodej damy w następujący prosty sposób: „Jeżeli pan Joseph Sedley jest bo gaty i wolny, dlaczego ja nie miałabym się za niego wydać? Mam przed so bą tylko dwa tygodnie, ale popróbować nie zawadzi". Wobec tego Rebecca postanowiła wszcząć właściwe kroki i na początek zdwoiła czułość wobec przyjaciółki. Nakładając naszyjnik z białych krwawników, ucałowała go tkli wie i oznajmiła, że nigdy, przenigdy się z nim nie rozstanie. Kiedy zaś ode zwał się dzwon na obiad, zeszła po schodach, otaczając ramieniem kibić ko leżanki, jak to panienki mają w zwyczaju. Przed drzwiami salonu opanowało ją takie wzruszenie, że obawiała się tknąć klamki. - Dotknij mojego serca - szepnęła przyjaciółce. - Prawda, jak bije? - Całkiem zwyczajnie - odpowiedziała Amelia. - Chodź, nie bój się. Pa pa na pewno nie zrobi ci krzywdy. STRONA 20III Rebecca w obliczu przeciwnika Gdy przyjaciółki wkroczyły do salonu, przed kominkiem czytał gazetę bar dzo tęgi, pękaty mężczyzna w obcisłych irchowych spodniach i długich butach ozdobionych z przodu chwastami. Miał na sobie kamizelkę w czerwone prąż ki i żółtozielony surdut ze stalowymi guzami rozmiarów monet pięcioszylingo- wych. Szyję jego zdobiło kilka jedwabnych halsztuków tak sutych, że niemal zasłaniały nos i dół twarzy. Dżentelmen w modnym naówczas porannym stro ju wykwintnego dandysa gwałtownie odepchnął fotel, mocno się zarumienił i stanął przed kominkiem, kryjąc w fałdach swych halsztuków resztę oblicza. - To tylko twoja siostra, Josephie - Amelia roześmiała się i uścisnęła dwa palce, które do niej wyciągnął. - Wiesz, na stałe przyjechałam do domu. A to moja przyjaciółka, panna Sharp. Na pewno już o niej słyszałeś. - Nie! Nigdy! Jak Boga kocham! - głowa spowita w halsztuki wykonała kilka nerwowych przeczących ruchów. - Eee... Raczej tak... Naturalnie. Sły szałem. Strasznie dziś zimno, panno Sharp. Z tymi słowy Joseph Sedley odwrócił się i pogrzebaczem zaatakował ko minek, chociaż działo się to w polowie czerwca. - Jaki przystojny! - szepnęła Rebecca przyjaciółce, nie usiłując zniżyć głosu. - Tak sądzisz? - roześmiała się Amelia. - Zaraz mu to powtórzę. - Za nic, kochanie! Za nic na świecie! Rebecca cofnęła się trwożliwie, niczym łania. Uprzednio już złożyła skromny, dziewczęcy ukłon i przez cały czas spoglądała w dywan tak upar cie, że niepodobna pojąć, jakim cudem zdołała ocenić urodę nowego znajo mego. - Dziękuję, bracie, za piękne szale - podjęła panna Sedley, zwracając się do dżentelmena z pogrzebaczem. - Prawda, Rebecco, że są prześliczne? - Boskie! - szepnęła panna Sharp, a jej wzrok powędrował od dywanu prosto ku żyrandolowi. 21 STRONA 21Joseph nadal hałasował pogrzebaczem i szczypcami do węgla, wzdychał, sapał i czerwienił się tak, jak to było możliwe przy jego żółtawej cerze. - Nie stać mnie, Josephie, na tak cenne podarki dla ciebie - ciągnęła sio stra. - Ale jeszcze w szkole wyhaftowałam ci bardzo ładne szelki i... - Słowo daję, Amelio! Jak można? - wybuchnął zaniepokojony na serio dżentelmen i z całej siły pociągnął za sznur dzwonka, który pozostał mu w rę ku, powiększając i tak już znaczne jego zmieszanie. - Jak Boga kocham! Spójrz, czy moja kariolka stoi przed domem. Nie mogę dłużej czekać. Słowo daję, nie mogę. Muszę już jechać. Niech dia...! Eee... Gdzie ten mój stangret? Muszę zaraz jechać! W tej chwili wszedł do salonu ojciec rodziny, pobrzękując brelokami, jak przystało prawdziwemu angielskiemu kupcowi. - Co się stało, Amy? - zapytał. - Joseph życzy sobie, abym spojrzała, czy jego kariolka stoi przed do mem. Co to jest kariolka, papo? - Jednokonny palankin - odrzekł starszy pan, który na swój sposób był dowcipnisiem. Młodszy Sedley wybuchnął wówczas donośnym śmiechem, lecz napo tkawszy wzrok Rebeki, umilkł nagle, jak gdyby śmiertelnie ugodzony kulą. - To twoja młoda przyjaciółka, prawda, Amelio? Bardzo mi miło poznać pannę Sharp. Czy posprzeczały się już panie z Josephem i dlatego tak mu pil no wyjechać? - spytał uśmiechnięty gospodarz. - Nie, proszę ojca - odezwał się Joseph. - Ale... eee... Umówiłem się na obiad z jednym kolegą z kompanii... Eee... Nazywa się Bonamy. - A, fe! Przecież mówiłeś matce, że zjesz dziś obiad z nami. - W takim stroju! Niemożliwe! - Proszę spojrzeć na niego, panno Sharp. Chyba jest dosyć elegancki i przystojny, by zasiąść do każdego stołu? Oczywiście panna Sharp zerknęła na Amelię i przyjaciółki zachichotały ku niemałej uciesze starszego pana. - Sądzę - ciągnął ten ostatni, wykorzystując dotychczasowy sukces - że w szkole panny Pinkerton nie widziałyście nigdy takich irchowych spodni? - Jak Boga kocham, ojcze! - wybuchnął Joseph Sedley. - Cóż, uraziłem jego delikatne uczucia - westchnął gospodarz i zwrócił się do żony, która weszła właśnie do bawialni. - Moja droga, uraziłem właś nie delikatne uczucia twojego syna. Niebacznie wspomniałem o jego ircho wych spodniach. Zapytaj panny Sharp, czy to nieprawda? No, Josephie, po gódź się z panną Sharp i chodźmy wszyscy na obiad. - Mamy dziś pilaw, Josephie, taki jak lubisz - powiedziała matka. - A oj ciec przywiózł z Billingsgate pięknego tuńczyka. - No, chodźmy, chodźmy, synku - podjął pan Sedley. - Ty w pierwszą 22 STRONA 22parę z panną Sharp, a za wami ja i te dwie dzierlatki - z tymi słowy jowialny dżentelmen podał ramię żonie i córce i raźnie wyszedł z salonu. Jak wiemy, panna Rebecca postanowiła w głębi duszy, że zawojuje otyłe go galanta. Ale, łaskawe panie, czy wolno nam czynić jej z tej racji jakiekol wiek zarzuty? Wprawdzie na ogół, zgodnie z zasadami skromności, młode osoby powierzają mamusiom łowy na mężów, pamiętać jednak należy, że biedna Becky nie miała troskliwej opiekunki, która załatwiłaby za nią tę de likatną sprawę, i że nikt na świecie nie zechciałby jej wyręczyć, gdyby samo dzielnie nie postarała się o męża. Przecież tylko szczytne ambicje matrymo nialne skłaniają panienki do „bywania". Co każe im wędrować gromadnie do wód i uzdrowisk? Dlaczego tańczą do piątej rano przez cały śmiertelnie dłu gi sezon? Dlaczego pracują w pocie czoła nad fortepianowymi sonatami i uczą się czterech pieśni u modnego metra, płacąc po gwinei za godzinę? Dlaczego grywają na harfie, jeżeli mają kształtne ramiona i krągłe łokcie? Dlaczego noszą wysokie kapelusze przybrane w zielone woalki i pióra? Dla tego jedynie, by przy pomocy owych niewieścich grotów i łuków ustrzelić ja kiegoś młodego człowieka będącego tak zwaną dobrą partią. W imię czego szanowni, poważni rodzice zwijają dywany, przewracają własne domy do góry nogami i trwonią piątą część rocznego dochodu na bal z wystawną ko lacją i mrożonym szampanem? Czy w grę wchodzi czysta miłość bliźniego i bezinteresowne pragnienie oglądania roztańczonej, wesołej młodzieży? Nie! Ci ludzie chcą wydać za mąż córki. Poczciwa pani Sedley uknuła już w skrytości serca dwadzieścia chytrych planów, zmierzających do zabezpieczenia przyszłości kochanej Amelii. Podob nie więc pozbawiona tkliwej opieki Rebecca zdecydowała, iż uczyni wszystko, co w ludzkiej mocy, by zdobyć męża potrzebnego jej nieporównanie bardziej niż przyjaciółce. Miała bujną fantazję, ponadto zaś czytała Baśnie z tysiąca i jednej nocy i Geografię pana Guthriego*, kiedy więc po rozmowie z Amelią na temat bogactw jej brata przebierała się do obiadu, zdążyła zbudować okaza ły i piękny zamek na lodzie. Oczywiście była panią tego zamku, małżonek zaś znajdował się na dalszym planie, bo Rebecca nie widziała go jeszcze, nie mog ła więc wyobrazić sobie dokładnie tej postaci. Stroiła się w niezliczone szale, turbany, diamentowe kolie i przy dźwiękach marsza z Sinobrodego dosiadała słonia, aby udać się z oficjalną wizytą do Wielkiego Mogoła. O, czarujące wi zje Alnaschara**! Jesteście przywilejem beztroskiej wiosny życia, i takie sny na jawie radowały i będą radować zawsze istoty młode i wrażliwe. * William G u t h r i e (1708-1770) - bardzo niegdyś poczytny historyk i geograf angielski. * * A l n a s c h a r - postać z Baśni z tysiąca i jednej nocy - szewc, który odziedziczył pięćdziesiąt sztuk srebra i marzył, ile dobrego przyniesie mu ten majątek. 23 STRONA 23Joseph Sedley był o dwanaście lat starszy od swojej jedynej siostry, Ame lii. Pracował w służbie cywilnej Kompanii Indii Wschodnich, i w okresie, o którym mowa, w bengalskim dziale „Informatora o Indiach Wschodnich" obok jego nazwiska figurował tytuł: poborca w Boggley Wollah, co - jak wiadomo - jest stanowiskiem zaszczytnym i lukratywnym. Wymieniony już, ukazujący się periodycznie „Informator" może wyjaśnić czytelnikowi, czy i jakie wyższe godności osiągnął w późniejszym okresie Joseph Sedley. Boggley Wollah - miejscowość położona wśród malowniczej, bezludnej, bagnistej dżungli - słynie z polowań na grubego zwierza i nierzadko można się tam natknąć na tygrysa. Ramgunge, gdzie rezyduje najbliższy sędzia, le ży w odległości czterdziestu mil, a o trzydzieści mil dalej stacjonuje niewiel ki oddział kawalerii; tak przynajmniej pisał Joseph do domu po objęciu urzę du. W tej uroczej miejscowości młody człowiek spędził samotnie osiem lat życia, prawie nie widując białych ludzi, z wyjątkiem dwóch okazji w roku, kiedy do Boggley Wollah przybywał konwój wojskowy, aby odwieźć do Kal kuty zebrane podatki i czynsze. Po owych ośmiu latach Joseph mógł wrócić do Europy, gdyż na szczęście zaczął cierpieć na wątrobę, której leczenie stanowiło dlań niewyczerpane źró dło zadowolenia i rozrywki w czasie pobytu w rodzinnym kraju. Przybywszy do Londynu, nie zamieszkał u rodziców, lecz jak przystało złotemu młodzieńcowi, wynajął własny apartament. Przed wyjazdem do Indii był zbyt młody, aby ko rzystać z rozrywek eleganckiego szlifibruka, a więc rozrywkom tym począł hołdować wytrwale w czasie przewlekłej kuracji. Powoził własnymi końmi po Hyde Parku, jadał obiady w modnych restauracjach (Klub Orientalny nie został jeszcze założony), uczęszczał do teatrów lub pojawiał się w operze, starannie wystrojony w obcisłe spodnie i trójgraniasty kapelusz. Po powrocie do Indii i później aż do końca życia zwykł z wielkim entuzja zmem opowiadać o owym wspaniałym okresie swojego życia i dyskretnie dawał do zrozumienia, że on i Brummel* byli wtedy pierwszymi lwami salo nów. Wszelako Joseph Sedley żył w Londynie równie odludnie jak w dżun gli Boggley Wollah. W całej stolicy nie znał żywego ducha i umarłby chyba z nudów w samotności, gdyby nie lekarz, pigułki i obolała wątroba. Był roz miłowany w wygodach i zbytku, ale leniwy i nieśmiały. Pojawienie się damy przejmowało go niewypowiedzianym lękiem, toteż rzadko odwiedzał dom rodzinny przy Russell Square, gdzie nie brakowało szczerej wesołości, a żar ty krotochwilnego starego ojca raniły miłość własną poborcy z Boggley Wol lah. Nadmierna tusza martwiła i niepokoiła Josepha, który od czasu do czasu podejmował rozpaczliwe starania, by stracić nieco zbędnego tłuszczu. Ale *George Bryan B r u m m e l (1778-1840) - słynny elegant i hulaka zwany „pięknym Brummelem". 24 STRONA 24wrodzone niedbalstwo i zamiłowanie do dobrej kuchni rychło brały górę nad pobożnymi życzeniami i trzy obfite posiłki na dzień stawały się znów nie odzowne. Sedley nie był nigdy dobrze ubrany, lecz nie szczędził trudów, by przyozdobić swoją okazałą postać, i zajęciu temu poświęcał długie godziny. Lokaj zbijał majątek na jego garderobie. Jego gotowalnię przepełniały rozma ite olejki i pomady w ilości, jakiej nie powstydziłaby się podstarzała pięk ność. Chcąc zyskać smukłą talię, biedak próbował wszelkich znanych w owe lata sznurówek i pasów. Jak wielu otyłych mężczyzn lubił ubrania przyciasne, nader jaskrawe i skrojone na bardzo młodzieńczą modłę. Kiedy odział się wreszcie, wyruszał po południu ze swoich pokojów, aby odbyć samotną prze jażdżkę po parku. Następnie wracał do domu, zmieniał strój i wychodził, aby samotnie zjeść obiad w modnej kawiarni „Piazza". Był próżny jak dziewczy na i, być może, jego zdumiewająca nieśmiałość wynikała przede wszystkim ze zdumiewającej próżności. Gdyby Rebecca, zaledwie wkraczając w życie, potrafiła wziąć górę nad takim człowiekiem, dowiodłaby niezbicie, iż jest młodą osóbką wyjątkowej inteligencji. Pierwszy jej krok świadczył o nie lada sprycie. Szepcąc: „Jaki przystoj ny!", Becky zdawała sobie sprawę, że Amelia wspomni o tym matce, ta zaś prawdopodobnie powtórzy pochlebne zdanie synowi, w każdym zaś razie bę dzie mile połechtana komplementem pod jego adresem. Gdyby ktoś rzekł Sy- koraksie*, iż jej syn Kaliban** jest piękniejszy niż Apollo, nawet taka wiedź ma byłaby zadowolona! Ponadto sam Joseph Sedley mógł posłyszeć miłe słówka, bo Becky nie starała się mówić cicho. Posłyszał je istotnie, ponieważ zaś wierzył w głębi duszy, że jest wspaniałym okazem rodu męskiego, rados ny dreszcz wstrząsnął całym jego opasłym cielskiem. Rychło jednak przy szły refleksje: „Na pewno ta mała drwi sobie ze mnie" - pomyślał i natych miast chwycił sznur dzwonka. Stropił się i chciał ustąpić z pola, lecz żarty ojca i matczyne obietnice kulinarne skłoniły go do pozostania w rodzinnym domu. Kiedy prowadził młodą damę do położonej na parterze jadalni, był zmieszany i usposobiony podejrzliwie. Czy ona naprawdę sądzi, że jestem przystojny? - myślał - czy też bawi się moim kosztem? Powiedzieliśmy wyżej, że ów otyły jegomość był próżny jak dziewczyna. Dobry Boże! Niejedna kobieta mogłaby odwrócić sens tego zdania i ze znacz ną słusznością powiedzieć o tej lub innej przedstawicielce płci własnej: „Jest próżna jak mężczyzna!" Płeć brzydka jest równie żądna pochlebstw, równie grymaśna co do swoich toalet, równie dumna z własnych wdzięków, równie świadoma swoich osobistych uroków jak największe pod słońcem kokietki. * S y k o r a k s a - czarownica, postać z Burzy Szekspira. ** K a l i b a n - syn Sykoraksy, odrażająco brzydki dziki człowiek. 25 STRONA 25Schodzili więc po schodach - Joseph zmieszany i cały w pąsach, Rebec ca skromna i uparcie kryjąca pod rzęsami zielone oczy. W białej sukni, odsła niającej bielsze niż śnieg ramiona, była wizerunkiem młodości, bezbronnej niewinności, ujmującej dziewiczej prostoty. Muszę być bardzo spokojna - myślała - i bardzo interesować się Indiami. Jako się rzekło, troskliwa matka przygotowała dla syna wyborną hindu ską potrawę doprawioną curry, a w trakcie obiadu daniem tym poczęstowa ła Rebeccę. - Co to? - zapytała młoda dama, zwracając ku sąsiadowi niespokojne wej rzenie. - Kapitalne! - odparł. Usta miał pełne, twarz zaczerwienioną od miłego wysiłku przełykania wielkich kęsów. - Matko! To równie dobre jak potrawa z curry, którą sam przyrządziłem w Indiach. - Ach, muszę skosztować, jeśli to hinduska potrawa - zapaliła się panna Sharp. - Chyba wszystko, co stamtąd pochodzi, jest dobre. Pan Sedley roześmiał się i rzucił pod adresem żony: - Moja droga, nałóż pannie Sharp trochę curry. Rebecca nigdy dotychczas nie próbowała tego przysmaku. - Czy znajduje pani, że to równie dobre jak wszystko inne, co pochodzi z Indii? - spytał gospodarz. - Wyśmienite! - westchnęła Becky, którą ostry biały pieprz piekł nie znośnie. - Panno Sharp - rzekł Joseph, zainteresowany żywo gustami młodej da my - proszę popróbować drugiego naszego specjału. To solona papryka. - Tak, tak, proszę - odrzekła Becky, z trudem chwytając oddech. - Jaka ładna! Zieloniutka! - dodała, kładąc do ust spory kąsek. Zdawało się jej, że papryka będzie łagodna i chłodna, przyniesie więc ulgę. Naprawdę jednak piekła okrutniej niż curry. Rebecca nie wytrzymała dłużej i odłożyła gwałtownie nóż i widelec. - Wody! - jęknęła. - Na miłość boską, wody! Pan Sedley wybuchnął gromkim śmiechem. Był przecież rubasznym kup cem, stałym bywalcem giełdy, gdzie wielkim wzięciem cieszyły się wszelkie złośliwe kawały. - Zapewniam panią - zawołał - że ta papryka pochodzi z Indii. Sambo! Podaj pannie Sharp szklankę wody. Rodzicielskiemu śmiechowi zawtórował jak echo Joseph, któremu żart z curry i papryką wydał się naprawdę kapitalny. Panie uśmiechnęły się tylko, sądziły bowiem, że biedna Becky wycierpiała zbyt wiele. Biedna Becky chęt nie udusiłaby starego dowcipnisia, lecz przełknęła oburzenie tak samo, jak 26
365 POWODÓW DLA KTÓRYCH CIĘ KOCHAM Serduszko zawiera 365 sentencji dla których kochamy obdarowaną osobę. Serduszko wykonane jest z grubej czerwonej tektury. Wymiary pudełka 19 cm x 17 cm x 6,5 cm W środku serca znajdują się złożone karteczki w kolorze czerwonym. Napis 365 powodów dla których Cię kocham oraz serduszka wykonane z wysokiej jakości sklejki. Przykładowe karteczki: Kocham Cię, bo przy Tobie wiem, że żyje ♥ Kocham Cię, bo jesteś moją nadzieją ♥ Kocham Cię, bo jesteś moją definicja szczęścia ♥ Kocham Cię, bo jesteś osobą, dla której warto żyć ♥ Kocham Cię, bo jestem wstanie zrobić dla Ciebie wszystko ♥ W wiadomości prosimy o wybór karteczek: dla niej dla niego Jak pakujemy serduszko? Serduszko zapakowane jest w folię bąbelkową, następnie obwiązujemy je czerwoną wstążką i dodajemy GRATIS serduszko z sklejki Serduszko będzie przepięknym prezentem na: urodziny imieniny święta rocznicę ślubu Dzień Kobiet Dzień Mężczyzn Walentynki Bez okazji!
365 powodów dla których Cię kocham!- Najlepszy prezent z okazji walentynek, rocznicy, urodzin, dnia chłopaka, dnia kobiet. Każdy marzy o takim prezencie! Spełnij marzenia swojej ukochanej osoby. Prezentem jest ozdobny słoiczek, który kryje w sobie karteczki z 365 powodami na każdy dzień roku, za które KOCHASZ swoją drugą połówkę. Słoiczek pełen wyznań, pięknych słów, na każdy wyjątkowy dzień roku. Każdego dnia Twoja Ukochana /Twój Ukochany poczuje się cudownie i wyjątkowo. 365 powodów dla których Cię kocham to: 365 ręcznie wykonanych pięknych karteczek… 365 powodów dla których Cię Kocham…. 365 zwiniętych w rulonik króciutkich tekstów … 365 powodów żeby Cię jeszcze bardziej Kochać… 365 powodów, zapewnień o Twoim uczuciu… Dodatkowo w słoiczku znajdziesz kilka słodkości. Prezent wykonany jest własnoręcznie, z dużą dokładnością i na pewno spodoba się Twojemu ukochanemu lub Twojej ukochanej! Tekst znajdujący się na każdej karteczce jest romantyczny i nikogo nie obrazi, np. "Kocham Cię za to, że mogę na Ciebie liczyć" .... "Kocham Cię za Twój uśmiech" .... "Kocham Cię za Twoje śliczne oczy" ...
1. Kocham Cie, bo jesteś.. 2. Kocham Cie, bo żyjesz 3. Kocham Cie, bo lubimy pistacje 4. Kocham Cie, bo pocieszasz jak mam doła 5. Kocham Cie, bo jesteś dla mnie wszystkim 6. Kocham Cie, bo zawsze mogę ci ufać 7. Kocham Cie, bo zawsze będziesz przy mnie 8. Kocham Cie, bo kocham cię ponad życie 9. Kocham Cie, bo jesteś mym życiem 10. Kocham Cie, bo z tobą przeżyje ostatnie lata mego życia 11. Kocham Cie, bo z tobą przeżyłam najpiękniejsze lata mego życia 12. Kocham Cie, bo jesteś mą miłością 13. Kocham Cie, bo jesteś mą rodzina 14. Kocham Cie, bo zawsze mogę na ciebie liczyć 15. Kocham Cie, bo mogę Ci ufać 16. Kocham Cie, bo wiem, ze mnie nie zostawisz 17. Kocham Cie, bo mnie nie ranisz 18. Kocham Cie, bo moje serce mi tak podpowiada 19. Kocham Cie, bo kocham twój zapach 20. Kocham Cie, bo żyję 21. Kocham Cie, bo mamy wspólne hobby 22. Kocham Cie, bo przy Tobie nie mam zmartwien 23. Kocham Cie, bo twe oczy świeca niczym gwiazdy na niebie 23. Kocham Cie, bo kocham oglądać twój uśmiech 24. Kocham Cie, bo mówisz mi czułe słowa 25. Kocham Cie, bo związałam się z tobą emocjonalnie 26. Kocham Cie, bo jesteś mą przyszłością 27. Kocham Cie, bo jesteś mą miłością 28. Kocham Cie, bo jesteś wyjątkowy 29. Kocham Cie, bo nie ma takiego drugiego na świecie 30. Kocham Cie, bo tworzymy udany związek 31. Kocham Cie, bo jesteś taki silny 32. Kocham Cie, bo jesteś najwspanialszy 33. Kocham Cie, bo jesteś niezastąpiony 34. Kocham Cie, bo uwielbiam spędzać z tobą czas 35. Kocham Cie, bo jesteś moją druga połową 36. Kocham Cie, bo łączy nas głęboka więź 37. Kocham Cie, bo mnie uszczęśliwiasz 38. Kocham Cie, bo jesteś wielki 39. Kocham Cie, bo jesteś dobrym człowiekiem 40. Kocham Cie, bo jesteś wspaniałym facetem 41. Kocham Cie, bo wyglądasz tak słodko 42. Kocham Cie, bo mówisz mi czułe słówka 43. Kocham Cie, bo tylko Ty wiesz to, czego nikt inny się nie dowie.. 44. Kocham Cie, bo słyszę twój głos 45. Kocham Cie, bo masz wspaniałą córkę 46. Kocham Cie, bo kocham dotykać twojej delikatnej skóry 47. Kocham Cie, bo mnie przytulasz 48. Kocham Cie, bo potrafisz mnie wysłuchać 49. Kocham Cie, bo dajesz mi wsparcie 50. Kocham Cie, bo mówisz mi, ze ty mnie kochasz 51. Kocham Cie, bo miłość jest wieczna 52. Kocham Cie, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie 53. Kocham Cie, bo kocham smak twych ust 54. Kocham Cie, bo uwielbiam słuchać bicia twojego serca 55. Kocham Cie, bo czas nas połączył 56. Kocham Cie, bo nie potrafię inaczej 57. Kocham Cie, bo uwielbiam twoje rozgrzane dłonie 58. Kocham Cie, bo troszczysz się o mnie 59. Kocham Cie, bo jesteś moim Serduszkiem 60. Kocham Cie, bo uwielbiam, gdy mnie całujesz 61. Kocham Cie, bo nasze sprzeczki kończą się happy end'em 62. Kocham Cie, bo dał mi ciebie świat 63. Kocham Cie, bo znasz całą prawdę o mnie 64. Kocham Cie, bo odnalazłam cię 65. Kocham Cie, bo czasami złościsz się na mnie 66. Kocham Cie, bo mi zawsze wybaczasz 67. Kocham Cie, bo chcesz ze mną być 68. Kocham Cie, bo ty uwielbiasz się tulić do mnie 69. Kocham Cie, bo zawsze o mnie pamiętasz 70. Kocham Cie, bo całujesz mnie w policzek na rozpoczęcie dnia 71. Kocham Cie, bo ciężko pracujesz 72. Kocham Cie, bo tak nakazał los 73. Kocham Cie, bo jestem Twoją "szują" 74. Kocham Cie, bo jesteś taki słodziutki 75. Kocham Cie, bo prawisz mi piękne komplementy 76. Kocham Cie, bo dajesz mi róże 77. Kocham Cie, bo widzę twój obraz w moich snach 78. Kocham Cie, bo dla ciebie poświeciłabym życie 79. Kocham Cie, bo zabierasz mnie w piękne miejsca 80. Kocham Cie, bo jesteś powodem, bym mogła żyć 81. Kocham Cie, bo kocham twoje słodkie pośladki 82. Kocham Cie, bo uwielbiam zapach twych włosów 83. Kocham Cie, bo jesteś sensem mego istnienia 84. Kocham Cie, bo tego potrzebujemy 85. Kocham Cie, bo jesteś zawsze obecny w moim życiu 86. Kocham Cie, bo Tobie powiem "TAK" przed ołtarzem 87. Kocham Cie, bo jesteś moim macho 88. Kocham Cie, bo przy tobie czuję się bezpieczna 89. Kocham Cie, bo jesteś moim nieoszlifowanym diamentem 90. Kocham Cie, bo tradycyjnie robimy zapiekanki w sobotę 91. Kocham Cie, bo zawsze masz dla mnie czas 92. Kocham Cie, bo w twych oczach widnieje tylko JA 93. Kocham Cie, bo w mym sercu jesteś tylko TY 94. Kocham Cię, bo twoje zimne stopy mogę ogrzać 95. Kocham Cię, bo twoje uszka, są jak dwa serduszka 96. Kocham Cię, bo gdy cię widzę, smutki odchodzą w cień 97. Kocham Cię i nigdy nie przestanę 98. Kocham Cię, bo jesteś mym skarbem 99. Kocham Cię, bo jesteś najcenniejszą rzeczą w mym życiu 100. Kocham Cię, bo jesteś człowiekiem czynu 101. Kocham Cię, bo bez ciebie bym sobie nie poradziła 102. Kocham Cię, bo jesteś taki męski 103. Kocham Cię, bo Twoje usta są tak subtelne 104. Kocham Cię, bo jesteś waleczny niczym lew 105. Kocham Cię, bo masz styl 106. Kocham Cię, bo jesteś moja przytulanką 107. Kocham Cie, bo jest mnóstwo powodów, dla których Cię kocham 108. Kocham Cie, bo przy Tobie czuje się kobieta... 109. Kocham Cie, bo dajesz mi tyle ciepła, 110. Kocham, gdy patrzysz głęboko w moje oczy. 111. Kocham, gdy mogę Cie czuć tak blisko mnie... 112. Kocham jadać z Tobą śniadanie. 113. Kocham Cię za te motylki w brzuszku. 114. Kocham gdy śmiejesz się ze mnie. 115. Kocham gdy mnie denerwujesz 116. Kocham Cię, bo jesteś wyjątkowy 117. Kocham Cię, bo jesteś słodki 118. Kocham Cię, bo jesteś czuły 119. Kocham Cię, bo jesteś sobą 120. Kocham Cię, bo jestes zabawny 121. Kocham Cię, bo jesteś tylko mój 122. Kocham Cię, bo zawsze mnie rozweselasz 123. Kocham Cię, bo jesteś cudownym facetem w łóżku 124. Kocham Cię,gdy mnie przytulasz 125. Kocham Cię, bo jesteś jedyny w swoim rodzaju 126. Kocham Cię, bo moje Zycie dzięki Tobie jest cudowne 127. Kocham Cię, bo tak słodko wyglądasz kiedy śpisz 128. Kocham Cię, bo przy tobie wszystko jest łatwiejsze 129. Kocham Cie, bo jest nam razem cudownie 130. Kocham Cię, bo jestes cierpliwy i wyrozumiały 131. Kocham Cię, bo lubie ci dokuczać 132. Kocham Cię, bo dzieki Tobie wiem co to wzajemna miłość 133. Kocham Cię, bo pomagasz mi sprzątać 134. Kocham Cię, bo z dnia na dzień kocham Cię coraz bardziej 135. Kocham Cię, bo jesteśmy inni niż wszyscy 136. Kocham Cię, bo dajesz mi wiarę w każdy nowy dzień 137. Kocham Cię, bo rozmawiasz ze mną przez sen 138. Kocham Cię, bo jestem,z Tobą szczęśliwa 139. Kocham Cię Za to,że nie lekceważysz moich problemów 140. Kocham Cie Za to,że mamy cudowne plany 141. Kocham Cię Za to,że jesteś moim uroczym skarbem 142. Kocham Cię, bo akceptujesz mnie taką jaką jestem 143. Kocham Cię, bo rozumiemy się bez słów 144. Kocham Cię Za nasze cudowne noce 145. Kocham Cię Za to,że mówisz mi,że mnie ciągle kochasz 146. Kocham Cię, bo dzięki Tobie wiem co to szczęście 147. Kocham Cię bo, uwielbiam tak slodko spać z tobą do południa 148. Kocham Cię, bo jesteś osobą dla której warto żyć 149. Kocham Cię Za to,że zawsze znajdujesz wyjście 150. Kocham Cię, bo każdy twój dotyk sprawia mi wiele radości 151. Kocham Cię, bo kocham każdą część ciebie 152. Kocham Cię, bo nie ma drugiego takiego misia 153. Kocham Cię, bo nie ważne dziś co dzieli nas,lecz co łączy nas 154. Kocham Cię, bo wytrzymujesz ze mną 155. Kocham Cię, bo jesteś mój i nic nie jest w stanie nas rozdzielić 156. Kocham Cię, bo tak ładnie do mnie mówisz 157. Kocham Cię, bo jesteś moim ideałem 158. Kocham Cię, bo nie ma na świecie drugiego takiego jak Ty 159. Kocham Cię, bo Każda chwila bez Ciebie jest stracona 160. Kocham Cię, bo dzięki Tobie zmądrzałam 161. Kocham Cię, bo chcę dla ciebie żyć 162. Kocham Cię, bo przy Tobie zapominam o złych rzeczach 163. Kocham Cię, bo oddała bym za ciebie wszystko 164. Kocham Cię, bo przy Tobie płacze ze szczęścia 165. Kocham Cię, bo fajnie sie denerwujesz 166. Kocham cię, bo tak na prawdę tylko na ciebie mogę liczyć 167. Kocham Cię, bo kiedy Cię poznałam moje życie nabrało sensu 168. Kocham Cię, za to ze czasami ocierasz mi łezki 169. Kocham Cię, bo kochasz mnie mimo wszystko 170. Kocham Cię, za to że mnie wybrałeś 171. Kocham Cię, za to ze mnie całujesz po brzuszku 172. Kocham Cię, za to ze budzisz mnie rano 173. Kocham Cię, jak smarujesz mnie maślanką 174. Kocham Cię, jak urywa Ci się film 175. Kocham Cię, jak upalasz mnie w Zakopcu czy piwnicy 176. Kocham Cię, bo woziles mnie na ramie 177. Kocham Cię, bo pokazales mi co to orgazm 178. Kocham Cię, za to ze chcesz mieć mnie blisko 179. Kocham Cię, ze zawsze za mną tęsknisz 180. Kocham Cię, za trzymanie mnie za rączke 181. Kocham Cię, bo mowisz często „KOCHAM CIĘ” 182. Kocham Cię, bo dzieki Tobie uśmiecham się i mam dla kogo żyć 183. Kocham Cię, bo mam za kim tęsknić i na kogo czekać 184. Kocham Cię, bo nie potrafisz się na mnie gniewać 185. Kocham Cię, bo nie ma chwili żebym o Tobie nie myślała 186. Kocham Cię, bo przy Tobie czuje się bezpieczna:* 187. Kocham Cię, bo mi zawsze wybaczysz 188. Kocham Cię, bo chce miec z Tobą dzieci 189. Kocham cię, bo jesteś dla mnie wszystkim 190. Kocham Cię, bo kochasz mimo wszystko 191. Kocham Cię, bo mamy swój mały świat 192. Kocham Cię, bo mogę dzielić się z Tobą obowiązkami 193. Kocham Cię, bo akceptujesz mnie taka jaką jestem 194. Kocham Cię, bo rozumiemy się bez słów 195. Kocham Cię, za to że Cię poznałam 196. Kocham Cię, bo dzieki Tobie wiem co to szczęście 197. Kocham Cię, bo potrafie Ci wybaczyć 198. Kocham Cię, bo ładnie do mnie mówisz 199. Kocham Cię, bo chce dla Ciebie żyć 200. Kocham Cię, bo wiesz co dla mnie dobre 201. Kocham Cię, bo zawsze będziemy razem 202. Kocham Cię, mimo kilku Twoich wad 203. Kocham Cię całować 204. Kocham cię pieścić 205. Kocham gdy tak na mnie patrzysz 206. Kocham snuć z Tobą plany na przyszłość:* 207. Kocham Cię, gdy mówisz ze jestem Twoim szczęściem 208. Kocham Cię, za to że potrafisz mnie mile zaskoczyć 209. Kocham Cię, za to ze nauczyłes mnie cieszyć się chwilą 210. Kocham Cię, za to ze sprawiłeś ze wszystko jest warte poświęcenia 211. Kocham cię za to że potrafisz mnie słuchać 212. Kocham Cię, za to że poświęcasz się aby było nam dobrze 213. Kocham Cię, bo ciągle pamiętasz 214. Kocham Cię, bo przy Tobie czuje się wyjątkowa 215. Kocham Cię, bo czuje ze jestem dla Ciebie najwazniejsza 216. Kocham Cię, za to że mamy cudowne plany 217. Kocham Cię, bo świeci słońce, Cię, bo jest tęcza, jest deszcz, jesteś Ty 219. Kocham Cię, bo wiatr liście z drzewa strąca. bo Ty tego chcesz. Ciebie, wrto, 222. Kocham Cię, bo oboje czekamy na czerwiec 223. Kocham Cię, bo nie lubisz jak wolno jeżdżę rowerm 224. Kocham Cię, bo Ty się uśmiechasz za to, 225. Kocham Cię, bo wstrzymujesz czasu bieg. 226. Kocham Ciebie, bo istniejesz, 227. Kocham Cię, bo masz oczy, usta, nos, 228. Kocham Cię, bo masz charakter 229. Każdy powód jest najlepszy, by Cię kochać 230. Kocham Cię, za to ze jestes przy mnie 231. Kocham Cię, bo masz ładna pupkę 232. Kocham Cię, bo pomagasz mi w gotowaniu 233. Kocham Cię, bo tylko ty masz klucz do mojego serca 234. Kocham Cię, bo jesteś moim tematem na sen 235. Kocham Cię, bo Twoja miłość pomaga mi odnaleźć siebie 236. Kocham Cię, bo urodziłeś się latem 237. Kocham Cię, bo nie mam powodu 238. Kocham Cię, bo mam milion powodów Cię, bo to właśnie TY 240. Kocham Cię, bo Cie kocham:* 241. Kocham Cię, bo życie jest piękne we dwoje 242. Kocham Cię, bo Ziemia jest okrągła 243. kocham Cię, bo tyle już razem przeszliśmy 244. Kocham Cie, bo tylko Ty się ;iczysz 245. Kocham Cię, bo Twoja buzia jest śliczna jak się uśmiechasz 246. Kocham Cię, bo nie mogę bez Ciebie zyc 247. Kocham Cię, bo unikasz prawdy 248. Kocham cię, bo moje serduszko pika dla Ciebie 249. Kocham Cię, bo jestes ode mnie dyche starszy 250. Kocham Cię, bo Twoja dłoń pasuje do mojej dłoni 251. Kocham Cię, bo jestes pierwszą osobą o której myśle zaraz po przebudzeniu 252. Kocham Cię, bo jesteś taki uparty;* 253. Kocham Cię, bo trawa jest zielona 254. Kocham Cię, bo nie pozwolisz powiedzieć na mnie złego słowa 255. Kocham Cię, bo życie z Tobą ma sens 256. Kocham Cię, bo kolor nieba jest inny 257. Kocham Cię, bo umiesz pływać 258. Kocham Cię, bo to takie cudowne 259. Kocham Cię, bo znosisz moje humory 260. Kocham Cię, bo na to zasługujesz 261. Kocham Cię, bo dzieki Tobie wszystko smakuje lepiej 262. Kocham Cię, bo od listopada me życie się zmieniło 263. Kocham Cię, bo przed nami całe życie 264. Kocham Cię, bo jestes dobrym człowiekiem 265. Kocham Cię, bo żle mi kiedy musimy się rozstać 266. Kocham Cię, bo nasza miłość jest piękna 267. Kocham Cię, bo pod samochody rzucają się tylko te z kamerkami 268. Kocham Cię, bo zaufałeś mi 269. Kocham Cię, bo jesteś moją nadzieją 270. Kocham Cię, bo tak właśnie czuje 271. Kocham Cię, bo przyjeżdżasz do mnie nawet rowerm 272. Kocham Cię, bo spełniają się nasze marzenia 273. Kocham Cię, bo tak ślicznie mówisz „podrap mnie po pleckach” 274. Kocham Cię, bo z każdym wymuszonym mrugnieciem trace Cię z oczu na długi ułamek sekundy 275. Kocham Cię, bo to jest piękne 276. Kocham Cię, bo tak musi być Cię, bo chce być przy Tobie 278. Kocham Cię, bo czuje z Twojej strony to samo 279. Kocham Cię, bo dzięki Tobie nauczylam sie kochać280. Kocham Cię, bo mnie rozumiesz 281. Kocham Cię, bo TY i JA .. 282. Kocham Cię, bo jesteś moim mężczyzna 283. Kocham Cię. bo jesteś jedyny 284. Kocham Cie, bo z każdym następnym dniem jestem tego coraz bardziej pewna 285. Kocham Cię, bo lubię Twoja rodzinke 286. Kocham Cię, bo z Tobą można konie krasc 287. Kocham Cię, bo masz w sobie to coś 288. Kocham Cię, bo zabierasz mnie na cudowne weekendy 289. Kocham Cię, bo się o Ciebie martwie 290. Kocham Cię, bo nigdy nie dostałam od Ciebie misia 291. Kocham Cię, bo przebywanie z Tobą to sama słodycz 292. Kocham Cię, bo na Twój widok rozpływam się jak marcepanowe ciacho w dłoniach małego dziecka 293. Kocham Cię, bo leczysz moje motylki w brzuchu 294. Kocham Cię, bo mam na twarzy wypisane ze chce Cię wiecej 295. Kocham Cię, bo pokochałam Pana gdy pierwszy znak dostałam 296. Kocham Cię, bo spełniło się moje marzenie 297. Kocham Cie, bo tęsknisz za mną po 5 minutach rozstania 298. Kocham Cię, bo nigdy mnie nie zdradzisz 299. Kocham Cię, bo mogę Ci ufać 300. Kocham Cię, bo czuje się przy Tobie wartościowa 301. Kocham Cie, nawet jeśli się nie dogadujemy 302. Kocham Cię, bo jest nam razem dobrze 303. Kocham Cię, bo zawsze masz dla mnie czas 304. Kocham Cię, bo czym by było życie bez Ciebie? 305. Kocham Cie, bo ratowałeś mi życie na "żółtym rumaku" 306. Kocham Cię, bo mamy podobne zainteresowania 307. Kocham Cię, bo nie unikasz prawdy 308. Kocham Cię, bo dajesz mi siłę na przyszłośc, 309. Kocham Cię, za ten szczery pierwszy podryw 310. Kocham Cię, nawet jak mamy ciche dni 311. Kocham Cie, jak martwisz sie o moj stan zdrowia 312. Kocham Cię, bo jest fajnie 313. Kocham Cię, bo razem przemierzymy świat 314. Kocham Cię, bo tuptamy razem po gorach. 315. Kocham Cie, bo Ty kochasz mnie 316. Kocham Cie, bo jesteś tym jedynym 317. Kocham Cię, za to ze razem zaradzimy wszystkiemu 318. Kocham Cię, za to ze się mną opiekujesz 319. Kocham Cię za wspólne wieczory 320. Kocham Cię, za nasze cudowne noce 321. Kocham Cię, za ciepłe światełko w Twoich oczach 322. Kocham Cię, bo nie pozwalasz mi wrócić do ...
365 powodów dla których Cię kocham. Twój chłopak, dziewczyna, narzeczona, mąż, żona ma urodziny, zbliżają się Święta, Walentynki, albo Wasza rocznica? Na każdą z tych okazji idealnym prezentem będzie zestaw wyznań miłosnych na każdy dzień roku! Teksty bez ściemy, wyłącznie sensowne, prawdziwe powody. Każdego dnia Twoja Ukochana /Twój Ukochany poczuje się cudownie i wyjątkowo. 365 ręcznie wykonanych pięknie karteczek. 365 powodów za które Cię kocham. 365 zwiniętych w rulonik króciutkich tekstów. 365 zapewnień o Twoim uczuciu. Prezent wykonany jest własnoręcznie, z dużą dokładnością i na pewno spodoba się Twojemu ukochanemu lub Twojej ukochanej! Przykładowe teksty: Kocham Cię za szczerość. Kocham Cię, bo nie próbujesz mnie zmienić. Kocham Cię, bo jesteś szarmancki. Kocham Cię, bo jesteś pełna wdzięku. SKRZYNECZKI O WYMIARACH: Wymiary zewnętrze: szerokość: 16,6 cm, długość: 22,5 cm, wysokość: 8 cm Wymiary wewnętrzne: szerokość: 14,6 cm, długość: 20,3 cm; wysokość: 6,0 cm WYBÓR SKRZYNKI: DLA NIEJ __________________________________________________________________________________________ WYBÓR SKRZYNKI: DLA NIEGO __________________________________________________________________________________________ Nikt jeszcze nie napisał recenzji do tego produktu. Bądź pierwszy i napisz recenzję. Tylko zarejestrowani klienci mogą pisać recenzje do produktów. Jeżeli posiadasz konto w naszym sklepie zaloguj się na nie, jeżeli nie załóż bezpłatne konto i napisz recenzję.
365 powodów dla których cię kocham pdf